sobota, 15 czerwca 2013

Wielki test radlerów #1

 

Lato już na dniach, więc serdecznie zapraszam na obszerniejszy niż zwykle test piw a właściwie to nie tyle piw, co ich lemoniadowych odpowiedników. Łącznie wziąłem pod uwagę 8 browarów. Niektóre z nich to nowości na polskim rynku, inne natomiast  miały swą premierę już rok temu. W tej części przedstawię butelkową połowę z nich. Do rzeczy!

 

Lech Shandy (Kompania Piwowarska)

 

Butelka to standard dla Lecha, zielone szkło z wizerunkiem koziołków na szyjce. Zastosowano tutaj technologię Lech Easy Grip w postaci wypustek mających na celu zapobiegać wypuszczaniu piwa z dłoni. Mnie osobiście te wypustki cholernie irytują, ale może rzeczywiście działają, tego nie wiem. Naklejka nie ma tendencji do odklejania się. Wnioskujemy z niej, że piwo zawiera 2,6% alkoholu. Zawartość piwa w tym trunku to 50% i również tyleż samo lemoniady. Co do ekstraktu to już się nie dowiemy. Czas na sedno sprawy. Barwa złocista. Nikła pianka. Zapach w porządku, przyjemny cytrynowy aromat. Smak jest ok, nie można się do niczego specjalnie przyczepić. Orzeźwia jak wskazano na radlera. Piwa tutaj nie czuć, za to lemoniadę jak najbardziej. Browar ma jedną zasadniczą wadę a mianowicie nasycenie, które jest niedopuszczalne! Wręcz kłuje w język. Po piwie się odbija to normalne, ale nie w takich ilościach. Tutaj wypicie dwóch piw skutkuje wzdęciami. Cena to około 2,70zł + kaucja. W sumie mógłbym polecić owy twór. W moim rankingu radlerów to takie 6+ na 10.

 

 

Lech Shandy Dry Orange (Kompania Piwowarska)

 

O butelce rozpisałem się wyżej, tutaj to samo tylko z inną naklejką. A ta okraszona jest czerwoną wstążką z napisem „edycja limitowa”. Zawartość alkoholu to dalej 2,6%, ekstraktu podobnie jak poprzednio też nie poznamy. Wygląd również bardzo podobny do poprzedniego piwa. Może odrobinę bardziej pomarańczowy ze względu na smak. Pianka tak samo skromna i nietrwała. Zapach pomarańczowy (hah, a to ciekawe). Czas na degustację! A tu bardzo niemiła niespodzianka. Dry Orange smakuje jak taka tania pomarańczowa oranżadka w proszku rozpuszczona w mocno gazowanej wodzie mineralnej. Efekt nietrudno przewidzieć. Po prostu fuj! Poza tym strasznie zalatuje to chemią. Jest też bardzo słodkie a nasycenie jeszcze bardziej kłuje w język niż poprzednio. Cena to podobnie jak poprzednio 2,70zł + kaucja. Nie polecam nikomu tego tworu. W moim rankingu radlerów daję 2/10 (za ładny zapach).

 

 

Warka Radler Cytryna (Grupa Żywiec) 

                                                                       

Butelka niczym nie wyróżniająca się, prosta bryła, ciemnobrązowe szkło. Ładna etykieta z dorodną cytrynką, choć niestety ma tendencję do odklejania się, trochę szkoda. Wyczytujemy z niej, iż browar zawiera 2% alkoholu, a proporcje napoju to odpowiednio 40% piwa i 60% lemoniady. Poziomu ekstraktu znów nie poznamy. Ok, nalewamy do szklanki a tam wytworzyła się całkiem pokaźnych rozmiarów pianka. Niestety też dość szybko uleciała, szkoda. Od razu można zauważyć, że piwo jest dość mętne. To akurat wielce cieszy, tak wg mnie powinno być w radlerach. Bierzemy łyk i hmm. Naprawdę dobre! Kozacko orzeźwia i ma bardzo dobry cytrynowy smak.  Czuć też delikatnie posmak piwa. Te 40/60 to chyba idealne proporcje. Nasycenie jest odpowiednie, dobrane wprost idealnie.  Cena kształtuje się na poziomie dwóch i pół złotego + kaucja, co czyni ów  twór naprawdę godnym polecenia. Zimne jest idealne na upały. W moim rankingu radlerów zasługuje na notę 9/10.

 


 

Warka Radler Jabłko (Grupa Żywiec)

 

Butelka identyczna jak u brata powyżej, tylko etykietę tym razem zdobi zielone jabłuszko. Również często odkleja się. Zawartość alkoholu to w dalszym ciągu 2%, proporcje zachowano te same. Zapach przypomina delikatnie takiego taniego „jabola”, ale mimo wszystko zachęca do skosztowania. Barwa jest bardzo podobna do swego brata, może trochę delikatnie ciemniejsza. Z pianką dokładnie to samo, obfita, choć szybko znika. Próbuję! W smaku czuć najmocniej tytułowe zielone jabłuszko, ale też da się wyczuć smak piwa. Jest też delikatnie kwaskawe. Nasycenie - jak poprzednio - jest odpowiednio dobrane. Moim zdaniem zielone jabłuszko delikatnie przegrywa ze swym cytrynowym bratem, mniej orzeźwia i smakuje troszkę gorzej. Cena kształtuje się na tym samym poziomie, czyli dwa i pół złotego + kaucja. W moim rankingu radlerów wystawiam notę 8/10.

 



 

1 komentarz:

  1. Swietny artykul, profesjonalna i zwiezla opinia o kazdym z trunkow, dla laikow takich jak ja na pewno przydatna - dzieki temu wiem od czego zaczynac w degustowaniu bardziej specyficznych piw. Nie omieszkam wyprobowac w te najcieplejsze dni. Daje suba i licze na wiecej wpisow!


    Pozdrawiam,
    Rosy17

    OdpowiedzUsuń