czwartek, 26 kwietnia 2012

26. rocznica katastrofy w Czarnobylu

 

Dokładnie 26 lat minęło od największej jak dotąd katastrofy jądrowej na świecie. Czarnobyl… To słowo budzi przerażenie w wielu z nas. Czy słusznie? W niniejszym tekście postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

 

26 kwietnia 1986 roku w Czarnobylskiej elektrowni jądrowej doszło do wybuchu, a właściwie dwóch. Wpierw o godzinie 1:23 wrząca para wodna doprowadziła do rozerwania kopuły chroniącej reaktor. Zniszczony rdzeń wszedł w reakcję z wodą przez co powstała mieszanina piorunująca (wodór i tlen w stosunku 2:1). Następnie doszło do drugiej, większej eksplozji. To właśnie wodór wraz z wodą zniszczyły kompletnie budynek czwartego bloku. Do odsłoniętego w ten sposób reaktora zaczęło przedostawać się powietrze w wyniku czego moderator (w tej roli grafit) spalił się, uwalniając do atmosfery wręcz zabójcze ilości promieniotwórczych izotopów.

 

Dlaczego jednak doszło do tej serii wybuchów? Otóż personel obsługujący ową elektrownię na ten dzień zaplanował pewien eksperyment. Ów nie odbył się w wyznaczonym czasie i przesunięto go na noc, kiedy to zapotrzebowanie na energię elektryczną pobliskiego Kijowa było znacznie mniejsze. Wprawdzie eksperyment ten miał zostać przeprowadzony dwa lata wcześniej, jeszcze przed oddaniem czwartego bloku od użytku, to przez pośpiech nie wykonano go zawczasu. Miał on polegać na sprawdzeniu jak długo w sytuacji awaryjnej reaktor będzie zdolny produkować wystarczającą ilość energii dla zasilenia awaryjnego systemu sterowania. Niestety coś poszło nie tak i błędy konstrukcyjne reaktora oraz niedoświadczenie personelu (na nocnej zmianie pracowali mniej doświadczeni pracownicy) doprowadziły do wiadomej katastrofy.


W jej wyniku do atmosfery przedostały się olbrzymie ilość promieniotwórczych pierwiastków, o czym już wspominałem. Średni poziom promieniowania w zniszczonym budynku wynosił 5 rentgenów na sekundę, co oznacza, że niektórzy pracownicy otrzymali śmiertelną dawkę w przeciągu kilku minut. Natychmiast po wybuchu zostały powiadomione służby ratownicze.  Strażacy nieświadomi z czym walczą otrzymywali śmiertelne dawki podczas gaszenia pożaru reaktora, który notabene palił się aż 9 dni. Ugaszenie płonącego grafitu było bardzo ciężka sprawą. Gaszono go m.in. piaskiem, borem, gliną czy ołowiem. Ostatecznie pożar udało się opanować. Wystąpiło jednak prawdopodobieństwo, że reaktor przepali się przez grubą na metr podstawą i dojdzie do reakcji z wodą znajdującą się pod nim. Doszłoby wtedy do wybuchu o znacznie większych rozmiarach niż dotychczasowe. Kilku śmiałków odważyło się kopać tunel w tych śmiertelnych warunkach. Ich przedsięwzięcie okazało się wielkim sukcesem, udało się osuszyć owe miejsce. Po dziesięciu dniach reaktor zgodnie z przewidywaniami przepalił podstawę i spoczął bezpiecznie tam, gdzie znajduje się do dziś.


Oficjalnie w katastrofie w skutek choroby popromiennej zmarło 31 osób. A co najmniej kilkaset zostało narażonych na podwyższone promieniowanie jonizujące. Statystyki nie mówią nic o ofiarach wśród likwidatorów, a tych na pewno było bardzo wiele. Podejrzewam, iż można by je zliczyć w setkach. Okoliczne wsie i miasto Prypeć musiały zostały przesiedlone. W sumie przymusowej przeprowadzce poddano 130 000 ludzi. O zwiększonej zachorowalności na raka, szczególnie tarczycy, nie będę wspominał, bo to oczywista oczywistość.
  

Polski wbrew pozorom skażenie praktycznie nie objęło. Wprawdzie dozymetry wykazały podwyższony poziom promieniowania to jednak nie był on niebezpieczny dla zdrowia. Masowa akcja podawania dzieciom płynu Lugola nie była potrzebna, gdyż po pierwsze odbyła się ona za późno, a po drugie po prostu nie było takiej potrzeby. Tym niemniej polskie władze pokazały swoje oblicze jako troszczących się o obywateli. Niestety siana psychoza o tysiącach zabitych i masowym pochówku ludzi w lasach rozprzestrzeniła się na całą Polskę. W 1990 roku pod napływem buntu społeczności anulowano budowę elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Można tylko gdybać o ile Polska gospodarka byłaby lepsza, gdyby ową budowę dokończono.

 

„Atom ma przyszłość”. Polska energetyka obecnie skupia się głównie na węglu kamiennym oraz brunatnym. Elektrownie te są w długotrwałym użytkowaniu znacznie bardziej niebezpieczne dla środowiska niż typowe elektrownie jądrowe. Nietrudno sobie wyobrazić jaki wzrost gospodarczy moglibyśmy mieć, gdybyśmy tylko przeszli na wytwarzanie energii  z atomu. Dwie czy trzy takie elektrownie w zupełności pokryłyby obecne zapotrzebowanie na energię przy jednoczesnym zmniejszeniu kosztów prądu.


Elektrownie jądrowe mają ogromną wydajność. Z jednego grama uranu można wytworzyć tyle samo energii, ile z 10 ton węgla kamiennego. Są również bardzo ekologiczne. Problem ze składowaniem odpadów to problem nagłaśniany głównie przez media i kretynów z Greenpeace. W tym miejscu chciałbym polecić TEN artykuł, który objaśnia wszelakie wątpliwości. Do wad elektrowni atomowych można zaliczyć: niestety wysoki koszt budowy, przez który to głównie w Polsce nie stoi jeszcze „atomówka”; wysoki koszt surowca, jednak stosunkowo bardzo atrakcyjny w porównaniu z węglem kamiennym oraz obawy społeczne. Niedoinformowanie ludzi, media powszechne oraz analfabetyzm informacyjny przyczyniły się do tego, iż elektrownie jądrowe są uważane w Polsce za zło wcielone. Przykra ta sprawa, bardzo.


Polacy wolą iść w energię alternatywną pod postacią choćby wiatraków. Czy jednak jest w tym sens? Owe wiatraki mają stosunkowo małą moc i umówmy się, cholernie szpecą wygląd środowiska. Nie wiem jak Wy, ale ja już wolałbym mieszkać tuż obok elektrowni jądrowej niż wiatrowej. Poza tym, te wiatraki nie będą tak wiecznie stać i obracać lotkami, trzeba będzie je w końcu zutylizować i tu rodzi się problem o którym już nikt nie pomyśli…


Ludzie obecnie żyją w miejscach o wiele bardziej napromieniowanych naturalnie niż Zona i jakoś jest im tam dobrze. Wymienię tu choćby irański Ramsar, czy brazylijskie Guarapari. A i jeszcze jedno, nie wierzcie w żadne zdjęcia przedstawiające tzw. „dzieci Czarnobyla”. Są to po prostu zdjęcia chorych dzieci, których ktoś używa w celach propagandowych.


Energia jądrowa to przyszłość i kropka. Takie jest moje zdanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz