Wielki test radlerów #1
Lato już na dniach,
więc serdecznie zapraszam na obszerniejszy niż zwykle test piw a właściwie to
nie tyle piw, co ich lemoniadowych odpowiedników. Łącznie wziąłem pod uwagę 8
browarów. Niektóre z nich to nowości na polskim rynku, inne natomiast miały swą premierę już rok temu. W tej części przedstawię
butelkową połowę z nich. Do rzeczy!
Lech Shandy (Kompania
Piwowarska)
Butelka to standard
dla Lecha, zielone szkło z wizerunkiem koziołków na szyjce. Zastosowano tutaj
technologię Lech Easy Grip w postaci wypustek mających na celu zapobiegać
wypuszczaniu piwa z dłoni. Mnie osobiście te wypustki cholernie irytują, ale
może rzeczywiście działają, tego nie wiem. Naklejka nie ma tendencji do
odklejania się. Wnioskujemy z niej, że piwo zawiera 2,6% alkoholu. Zawartość
piwa w tym trunku to 50% i również tyleż samo lemoniady. Co do ekstraktu to już
się nie dowiemy. Czas na sedno sprawy. Barwa złocista. Nikła pianka. Zapach w
porządku, przyjemny cytrynowy aromat. Smak jest ok, nie można się do niczego
specjalnie przyczepić. Orzeźwia jak wskazano na radlera. Piwa tutaj nie czuć,
za to lemoniadę jak najbardziej. Browar ma jedną zasadniczą wadę a mianowicie
nasycenie, które jest niedopuszczalne! Wręcz kłuje w język. Po piwie się odbija
to normalne, ale nie w takich ilościach. Tutaj wypicie dwóch piw skutkuje
wzdęciami. Cena to około 2,70zł + kaucja. W sumie mógłbym polecić owy twór. W
moim rankingu radlerów to takie 6+ na 10.
Lech Shandy Dry
Orange (Kompania Piwowarska)
O butelce rozpisałem
się wyżej, tutaj to samo tylko z inną naklejką. A ta okraszona jest czerwoną
wstążką z napisem „edycja limitowa”. Zawartość alkoholu to dalej 2,6%, ekstraktu
podobnie jak poprzednio też nie poznamy. Wygląd również bardzo podobny do
poprzedniego piwa. Może odrobinę bardziej pomarańczowy ze względu na smak.
Pianka tak samo skromna i nietrwała. Zapach pomarańczowy (hah, a to ciekawe).
Czas na degustację! A tu bardzo niemiła niespodzianka. Dry Orange smakuje jak
taka tania pomarańczowa oranżadka w proszku rozpuszczona w mocno gazowanej
wodzie mineralnej. Efekt nietrudno przewidzieć. Po prostu fuj! Poza tym
strasznie zalatuje to chemią. Jest też bardzo słodkie a nasycenie jeszcze
bardziej kłuje w język niż poprzednio. Cena to podobnie jak poprzednio 2,70zł +
kaucja. Nie polecam nikomu tego tworu. W moim rankingu radlerów daję 2/10 (za
ładny zapach).
Warka Radler Cytryna (Grupa
Żywiec)
Butelka niczym nie
wyróżniająca się, prosta bryła, ciemnobrązowe szkło. Ładna etykieta z dorodną
cytrynką, choć niestety ma tendencję do odklejania się, trochę szkoda.
Wyczytujemy z niej, iż browar zawiera 2% alkoholu, a proporcje napoju to
odpowiednio 40% piwa i 60% lemoniady. Poziomu ekstraktu znów nie poznamy. Ok,
nalewamy do szklanki a tam wytworzyła się całkiem pokaźnych rozmiarów pianka.
Niestety też dość szybko uleciała, szkoda. Od razu można zauważyć, że piwo jest
dość mętne. To akurat wielce cieszy, tak wg mnie powinno być w radlerach. Bierzemy
łyk i hmm. Naprawdę dobre! Kozacko orzeźwia i ma bardzo dobry cytrynowy smak. Czuć też delikatnie posmak piwa. Te 40/60 to
chyba idealne proporcje. Nasycenie jest odpowiednie, dobrane wprost idealnie. Cena kształtuje się na poziomie dwóch i pół
złotego + kaucja, co czyni ów twór
naprawdę godnym polecenia. Zimne jest idealne na upały. W moim rankingu
radlerów zasługuje na notę 9/10.
Warka Radler Jabłko
(Grupa Żywiec)
Butelka identyczna
jak u brata powyżej, tylko etykietę tym razem zdobi zielone jabłuszko. Również
często odkleja się. Zawartość alkoholu to w dalszym ciągu 2%, proporcje
zachowano te same. Zapach przypomina delikatnie takiego taniego „jabola”, ale
mimo wszystko zachęca do skosztowania. Barwa jest bardzo podobna do swego
brata, może trochę delikatnie ciemniejsza. Z pianką dokładnie to samo, obfita,
choć szybko znika. Próbuję! W smaku czuć najmocniej tytułowe zielone jabłuszko,
ale też da się wyczuć smak piwa. Jest też delikatnie kwaskawe. Nasycenie - jak
poprzednio - jest odpowiednio dobrane. Moim zdaniem zielone jabłuszko
delikatnie przegrywa ze swym cytrynowym bratem, mniej orzeźwia i smakuje
troszkę gorzej. Cena kształtuje się na tym samym poziomie, czyli dwa i pół
złotego + kaucja. W moim rankingu radlerów wystawiam notę 8/10.
Swietny artykul, profesjonalna i zwiezla opinia o kazdym z trunkow, dla laikow takich jak ja na pewno przydatna - dzieki temu wiem od czego zaczynac w degustowaniu bardziej specyficznych piw. Nie omieszkam wyprobowac w te najcieplejsze dni. Daje suba i licze na wiecej wpisow!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rosy17